niedziela, 27 lutego 2011

Samotna niedziela, bez wesela...

Nocą nie obudził mnie sesemes, więc po rannej pobudce Docenta troszku się zdenerwowałem. Jak człowiek senny to mózg pracuje wolniej. Nie przypuszczałem, że to problem wtyczki. Albo komp albo ładowarka do komórki... Druga pobudka skłoniła mnie do zajrzenia do sieci i znalazłem komentarz do bloga.
Wynik zwiedzania imponujący. Coś mi się widzi, że to więcej niż Marta przez dwa tygodnie. Ale nie ma co porównywać, bo cele i charaktery tych wizyt są (były) zgoła inne. (Właśnie przybiegło z kolejnej rundy pociurlanek mieliśmy pięć minut gliglanka...) Cieszę się, że poza kultowymi miejscami - dom, gdzie zmarł Jackson, Nakatomi pojawiły się smaczki - szkoły, gdzie kształcili się rockmeni. No i te przygotowania do ceremonii Oscarów. Mam nadzieje, że miasto nie będzie zakorkowane.
Mam mieć wizytację na kawie - pokażę gdzie jesteś... Potęga Internetu... A Docek dziś wybrał już prawie do końca posprzątaną moja część biurka.
Dowcip jest stary, ale pasuje do sytuacji. Młody uczony pyta się profesora, czy lepiej mieć żonę czy kochankę. Odpowiedź profesora jest zaskakująca - i jedną i drugą. Żona myśli, że jesteś u kochanki, kochanka, że u żony, a ty możesz spokojnie pójść do biblioteki. Obiadek rodzinny to impreza wielkoskalowa - wyjazd o 12:00. Tak więc ... wybrałem ciocię, czyli porządki w gabinecie. Już są pewne pozytywne zmiany...
Uff... Zmiany całkiem spore. Jestem całkiem dumny. A Kasia właśnie transferuje się do San Diego. A ja już po poszukiwaniach kościółka koło hotelu. Koło hotelu nic nie ma, jest Our Lady of Angels przy Market Street i 24th (hotel jest przy 5th więc całkiem daleko...) - msza jest o 18. No i kurcze wysiadło dodawanie obrazków...

3 komentarze:

  1. No tak... Krecimy widze. Ja wstalam troche wczesniej - jednak jet leg. Zaraz sie spakuje, bo wlasciwie sie nie rozpakowywalam. O siodmej, miejmy nadzieje, pojawi sie moj shuttle i dojade na lotnisko. Dzis niedziele i moze, mimo Oskarow, nie bedzie korkow o tej porze. Z liczba obejrzanych miejsc, to nie przesadzajmy - w muzeum nie bylam, W Griffis park tez nie.... A dzieki Marcie blysnelam - jak guide sie spytal,kto poznaje ten budynek, to od razy strzelilam Die Hard - i bylam do przodu.

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Juz zalogowana w hostelu. Jest darmowe wi-fi.
    Pokoik przyjemny. Jednego czego brak, to wieszaki. Nic to, moje stroje konferencyjne powisza na poreczy lozka.

    W czasie oczekiwania na pokoj byl spacer po okolicy. Dzis piekne sloneczko a miasto, przynajmniej w mojej okolicy bardzo ladne. To jest akurat czesc starego San Diego, wiec sa bardzo ladne kamieniczki. Zahaczylam o Convention Center i udalo mi sie zarejestrowac. Potem postanowilam korzystac z zycia i wstapilam na lunch. Wybralam sobie restauracje z meksykańska kuchnią (w koncu tuz obok granica z Meksykiem) i zjadłam enchilladas z owocami morza plus małe piwo za jedyne 20 dolarow. Bardzo smaczne. Po zapłaceniu za hostel (placi sie z gory) bede musiala skorzystac z ATM, czyli bankomatu.

    Rano wszystko poszlo sprawnie. Shuttle przyjechal punktualnie i odbieral jeszcze tylko jedna panienke chyba z downtown LA, wiec przy okazji obejrzalam centrum. Zaluje, ze nie moglam zrobic jednego zdjecia (za gleboko wsadzilam aparat, no i bylam w zamknietym busie), wiec zostawiam to Twojej wyobrazni - dzieki deszczowi i wiatrom bylo bardzo przejrzyste powietrze i w oddali, ponad LA bylo widac osniezone szczyty. Na lotnisku jak zwykle kociol, ale mialam duzo czasu, wiec nie bylo nerwow. Lot sprawny malym Embraierem.

    Co do kosciolka, to korzystajac z linka ktory podeslales, zajrzalam na katedre sw. Jozefa. Jest chyba blizej i bardziej w centrum: 3rd Av. 1535, na krzyzowce z Beech st. Msza jest tam o 17.15, wiec powinnam sie wyrobic.

    U ciebie 24.00, wiec pewnie smacznie chrapiesz. zycze milych snow.

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Juz po kosciólku. Byłam, tak jak pisalam w katedrze sw Jozefa. Bylo bardzo przyjemnie - dobre kazanie, ktore udalo mi sie zrozumiec i ladne spiewanie. Potem troche pracowalam nad prezentacja.

    Jutro od rana (8.00) ide na konferencje. Stwierdzilam jeden blad w otrzymanych kuponikach. Zamiast na diner zwiazany z moim sympozjum, honorujacym Tome, wysylaja mnie na jakies inne. Musze to wyprostowac.

    K.

    OdpowiedzUsuń