czwartek, 30 czerwca 2011

Obwód bryły...

Linia prosta, łaska Boska i ludzka głupota nie maja granic. Mam na to kolejny namacalny dowód. Najpierw usłyszałem o tym w TokFM. Obwód bryły... Pomyślałem sobie, kolejna dziennikarka dumna, że miała pałę z matematyki na maturze. Ale ponieważ był to cytat z Dziennika sięgnąłem do źródła. Instytut Badań Edukacyjnych (IBE) podał wiele mówiący przykład. Studenci matematyki zostali poproszeni o rozwiązanie zadania – obliczenie obwodu bryły. Z takim wyzwaniem mógłby zmierzyć się gimnazjalista. Tymczasem nie poradziła sobie z nim ponad połowa studentów matematyki. I tu rodzi się kolejne pytanie z cyklu - kto zwariował, ja czy świat. Jeśli zadanie obliczania obwodu bryły wymyślił durnowaty naukawiec (badacz) z IBE to gratuluję poczucia humoru. Jeśli treść zadania przekręcił podpisany pod artykułem Artur Grabek to też gratuluje. Jeśli połowa badanych matematyków odniosła spektakularny sukces i policzyła obwód kuli, która jako twór 3D jest przecież chyba bryłą to może jednak lepiej, żeby taki osobnik nie uczył matematyki. A można było zadanie sformułować normalnie - oblicz długość krawędzi wielościanu. Mam dla uczonych z IBE i Pana Dziennikarza z Dziennika zadanie na inteligencję -oblicz objętość kwadratu. Idąc dalej możemy spróbować policzyć pole odcinka. jest tego typu zadań nieskończenie wiele, bo linia prosta, łaska Boska i ludzka głupota są nieograniczone...

środa, 29 czerwca 2011

Magia zebrań

Motto z czasów PRL
Jest upał, brak sznurka do snopowiązałek, zboże się sypie. Co się zbiera?
Plenum Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Moi młodzi współpracownicy z absolutnie niewiadomych przyczyn uwielbiają zebrania, które dla mnie były, są i będą przede wszystkim stratą czasu. Zgadzam się, jeśli jest sytuacja kryzysowa, kiedy trzeba podjąć szybko ważne i trudne decyzje trzeba się zebrać. Ale jeśli każdy wie, co i jak ma robić? przypomina mi się inny dowcip z lat '90. Niemiecki bankier wizytował polski bank. Jego polski kolega pochwalił się trzema komórkami, za pomocą których zarządza i spytał swojego zadziwionego kolegi ile on ma. Zdziwiony Niemiec powiedział, że żadnej, bo w jego banku jest porządek. I to jest chyba kwintesencja... Zebrania dla mnie to festiwal starych tematów. Pierwszy z brzegu z wczoraj - system rezerwacji sal. I idę o zakład, że padnie także za rok. A ja nie wiem, czy mnie to bardziej bawi czy nudzi.
Trzy lata temu bez zebrań czyli bicia piany zrobiliśmy kilka sporych projektów - ankieta, portal informacyjny, portal edukacyjny. A teraz... Wczoraj były cztery godziny zebrań! Wynotowałem sobie, oczywiście subiektywnie, bo żadnych oficjalnych protokołów nie ma, kto co i kiedy i... Czekam. Jeśli na zebraniu coś się postanawia, to niestety tak jestem skonstruowany, że jest to dla mnie wiążące, zarówno co co terminu jak i zakresu - patrz sprawa zakupu oprogramowania: nie chcem ale muszem... Zobaczymy, czy młodsze pokolenie myśli i działa podobnie.
A na koniec dwie refleksje zza granicy. Pierwszy obrazek to moja ukochana Holandia, Delft, 1993 rok. Zebranie odbywało się... raz na rok i miało charakter czysto formalny. Na co dzień każdy doskonale wiedział, co ma robić i robił to. Były też dwa razy dziennie wspólne kawy całej grupy, gdzie... nie rozmawiało się o pracy, czyli nie były to żadne zebrania.
I drugi obrazek, Niemcy, Essen 1995. Mój szef zbierał swoja grupę w każdy poniedziałek o 8:30 i informował o absolutnie wszystkim. Co więcej puszczał obiegiem wszystkie pisma, i każdy miał obowiązek zapoznać się z nimi i potwierdzić to parafką. A na poziomie wydziału profesura spotykała się raz na tydzień w restauracji, gdzie poza konsumpcją omawiano sprawy wydziału.
A u nas? W skali makro, czyli perspektywie rządowej, były podobno spotkania bliskich znajomych królika w słynnym Sherwood... A na wydziale? Nic mi o odpowiedniku Sherwood nie wiadomo. To pożyjemy, zobaczymy, jak to będzie z wynikami wczorajszego mega zebrania. jestem sceptyczny...

poniedziałek, 20 czerwca 2011

czwartek, 16 czerwca 2011

3x8=24...

Tym razem jednak udało się spotkać z J@ckiem nie tylko na dworcu i co więcej na tytułowe 3x8=24 godziny. Zaczęło się od przywózki J@cka z Nadarzyna - o dziwo nie było jakichkolwiek korków. To był dobry początek pierwszych 8 godzin o charakterze nazwijmy to rodzinnym. Poza Kasią w piwnych rozmowach uczestniczyli także szwagrostwo i szwagrzątka. Było odlotowo - kino domowe na tarasie ze wspominkami sprzed lat. Do łóżek zagoniła nas północ. Cóż, nie te lata, nie te siły...
Po 8 godzinach snów już od 8 rano rozpoczęliśmy tradycyjne bilateralne seminarium. Problematyka była generalnie stała, acz niektóre tematy były do pewnego stopnia nowością - prawa i przywileje męskiego wieku dojrzałego w kontekście kariery i... władzy. Były też zajęcia praktyczne pod tytułem próba dodzwonienia się do ZUS. Zakończyliśmy to działanie sukcesem, acz urzędniczka już nie była tak przyjazna jak we czwartek. Czyli nic nowego pod polskim słońcem. Udało się też nie bez problemów założyć konto bankowe dla "krajowca zagranicznego". Była też naukowa wizyta przyjaźni w IPPT PAN połączona z krótka podróżą w przeszłość. O 16, czyli po 24 godzinach odwiozłem J@cka na lotnisko!
Było super i... tak trzymać do następnego razu!

O, Ela...


Cóż, coś we mnie drgnęło, coś się zmieniło...

środa, 15 czerwca 2011

Schody do...

Z dzwonków przed nazwiskiem najbardziej lubię inżyniera, choć często mówię o sobie że jestem inżynierem niepraktykującym. Czasami też zabieram głos z punktu widzenia inżyniera. Tym razem będzie o schodach na stadionie narodowym we wsi wasiawka...
Podobno w projekcie były to schody monolityczne. Podobno z braku odpowiedniej liczby kompletów deskowań przeprojektowano je na prefabrykowane, co widać na obrazku.
Ups... Zdjęcia schodów znikły z sieci - zostało gazetowe bla-bla-bla...
Dobra, znalazłem jedno!

Bawi mnie radosny bełkot dziennikarski o tym, ze coś zimą pęczniało. Obawiam się, że przyczyna problemów jest nieco bardziej złożona...
Schody monolityczne (ciągłe) to wzorek na ql^2/12, jak je prefabrykujemy to mamy belki swobodnie podparte (patrz zdjęcie) czyli ql^2/8. Sądzę, że tego jesteśmy w stanie nauczyc naszych absolwentów i ktoś tam dorzucił trochę drutów. Pies jest pogrzebany w charakterze schodów - są to (podobno) schody awaryjne, po których ludzie będą zbiegać. A jak będą zbiegać to pojawiają się obciążenia dynamiczne i trzeba zadbać o to, żeby nie było rezonansu. Od kiedy sięga moja pamięć wbija się studentom regułki-formułki, ale czy nasi absolwenci wiedzą jak i rozumieją dlaczego zmieniają się częstości drgań własnych w zależności od sposobu podparcia? Dyplomowałem się i doktoryzowałem z dynamiki, więc coś na ten temat wiem. Konstrukcja z przegubami (prefabrykowana) ma niższe pierwsze częstości drgań własnych, czego mam obawę nie potrafimy nauczyć naszych studentów. Mam nadzieję, że naprawa schodów doprowadzi do podwyższenia pierwszych częstości drgań własnych i nie powtórzy się historia kładki w londynowie. Można sobie o tym doczytać, są na ten temat poważne artykuły... A nasze schody do [...]. Tajne przez poufne!
Poniżej są wyniki bardzo prostych obliczeń wykonanych programem LinPro. Ale być może problem jest bardziej złożony, być może problem tkwi w drganiach... skrętnych?
LinPro 2.7
File: przeguby
Units: kN-m
MODE Eigenvalue Circ.frq[rad/s] Freq [1/s] Period [s]
1 2.37527E+004 154.119053 24.528809 0.040768
2 2.74286E+005 523.722937 83.353094 0.011997
3 6.06247E+005 778.618853 123.921039 0.008070

LinPro 2.7
File: utwierdzenie
Units: kN-m
MODE Eigenvalue Circ.frq[rad/s] Freq [1/s] Period [s]
1 5.06229E+003 71.149752 11.323835 0.088309
2 1.20000E+005 346.410162 55.132890 0.018138
3 4.06366E+005 637.468653 101.456287 0.009856