wtorek, 24 kwietnia 2012

Luksusowy obiadek

Powiedzmy od ostatniego poniedzialku zaczynam niecp dbac o wage. Okazalo sie ze nie jestem slodyczoholikiem. Przeczytalem ze klucz to zasada mniej padliny wiecej zieleniny. Dlatego dzis na obiad byla luksusowa salatka. Krewetki w sosie czosnkowym rukola i pomidorki. Dwa razy drozsze niz padlina czyli trybowane udka kurczaka ale czego sie nie robi dla zdrowia.

A nie mowilem

m.interia.pl/wiadomosc-dnia/news-cyfrowa-klapa-polskich-urzedow-ue-wstrzymala-nam-37-mld-zl,aId,1788537
Od zawsze mowilem ze tak zwani panowie informatycy to w polskich warunkach ogon ktory chce machac psem. Przypomina mi sie kelner w restauracji ktory moze nie wsadzil palca w zupe ale dlugo tlumaczyl jaki jest nieszczesliwy ze musi nas obslugiwac. Polska stracila ponad miliard dotacji. Moja uczelnia stracila miliony na informatyzacje ktora juz na starcie na skutek blednych zalozen byla klapa. JeMaRek zamiast posypac glowe popiolem wprowadza na uczelnie kolejne zewnetrzne oprogramowanie zamiast rozwijac wlasny iatniejacy od lat system. Na najblizszym mi podworku jak jest kazdy wie.

piątek, 20 kwietnia 2012

Niezwyczajne zadziwienie

Przeczytalem ze dwa mysliwce przez trzy godziny towarzyszyly nad zatoka meksykanska awionetce ktora znalazla sie w zlym czasie w zlym miejscu. Pytam sie wiec gdzie byla armia supermocarstwa USA gdy nad centrami miast pojawily sie 11-09 trzy samolty pasazerskie. Zwolennikom spiskowych teorii zamachu sztucznej mgly i pancernej brzozy sugeruje refleksje nad oczywistymi wydarzeniami po 11-09 typu zwiekszone zamowienia przemyslu zbrojeniowego.

Jeszcze o ekspertach...

Usłyszałem w TOK FM o ciekawym portalu informacyjnym Studio Opinii. Jest tam super artykuł Ekspert od bredni. A ciemny lud (co czwarty obywatel) oczywiście to kupuje. Byle pup (prawdziwy uczony polski) z czegoś na poziomie Najwyższej Szkoły Technicznej Tarcz Nieścieralnych w Mochniaczce Nadrzecznej staje się narodowym autorytetem... Brrr. No i lekko mnie poniosło - dałem dwa komentarze, które czekają na pozytywną decyzję moderatora. Z dopuszczonych najfajniejszy jest o spisku Titanica. Moje dotyczą University of Akron i baz danych NASA. A ten mityczny University of Akron. Pozycja 121/144 w amerykańskim rankingu w kategorii School of Engineering. Przekładając na nasze - warto popatrzeć na listę Państwowych Wyższych Szkół Zawodowych.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Szkolenie czy kształcenie?

W zasadzie prawie dokładnie 10 lat temu nastał czas władztwa dziekana, o którym z pełną odpowiedzialnością pisałem, że wydział nie jest jego prywatnym folwarkiem, co o małe conieco nie przypłaciłem komisją dyscyplinarną i procesem cywilnym. Otóż ten Dziekan działał trochę jak dzielni strażacy z OSP. Najpierw przez sześc lat jako pełnomocnik ds finansowych wpędził wydział w długi a potem go tarował zamieniając ... ćwiczenia na wykłady. Publicznie zgłosiłem wówczas pomysł, aby na trawniku przed gmachem postawić namiot. W nim odbywałyby się wykłady. Jakie? Dowolne, wszystkie. Jak w kinie byłaby informacja co aktualnie leci. Student wpadałby, wkładał w stosowna szparę kartę czipowa i zaliczał wysłuchanie kolejnych godzin. Po uzyskaniu odpowiedniego limitu, który oczywiście ustalony byłby przez Dziekana (króla słoneczko) inna maszyna wypluwałaby dyplom. O ile byłoby taniej...
Kretyński pomysł, ale wszystko zmierza do tego. Już nie kształcimy studentów, bo na to nie ma funduszy i czasów ale raczej szkolimy. Czym się różni szkolenie od kształcenia nikomu chyba nie muszę tłumaczyć. Ten mój celowo kretyński pomysł sprzed 10 lat został przez MNiSW wykorzystany w nowej procedurze habilitacyjnej. Otóż trzech uczonych ocenia za 2 tysiące od recenzji kandydata i jego dorobek na podstawie... sumowania punktów. Ja 10 lat temu szedłem dalej - miało to robić odpowiednie oprogramowanie.
Świat się zmienia i dramatem jest, że decydenci w moim wieku tego nie widzą (ja widzę i cierpię...) . Podstawą ocen publikacji, które dają punkty będące po zsumowaniu źródłem habilitacji jest słynne peer review, które w ekstremalnej wersji double blinded nie pozwala nawet na użycie sformułowania "jak przedstawiono w poprzedniej pracy". A gdzie jest open peer review? A gdzie są dyskusje naukowe, które mogą toczyć się na blogach i forach. Kariera naukowa to zbieranie punktów, które nie zawsze jest równoważne autorytetowi środowisku i prawdziwej pozycji.
Podsumowując. Czego oczekiwać od nauki. Dalej więc uprawiajmy szkolenia zamiast kształcenia i dalej ciułajmy punkty zamiast prowadzić badania i... dyskusje.

Lekcja demokracji uczelnianej...

Acht und achtzig Professoren, Vaterland du bist verloren... Stare powiedzenie Bismarcka odbiło mi się dzisiaj czkawką podczas kolejnej odsłony aktu wyborczego władz wydziału... Załącznik 10 do statutu stanowi: 12. Głosowanie przeprowadza się na kartach do głosowania, na których zamieszczona jest lista kandydatów w porządku alfabetycznym. A w następnym punkcie mamy: 13. Głos na danego kandydata oddawany jest przez jednoznaczne wyróżnienie jego nazwiska na karcie do głosowania. Za wyróżnione uważa się nazwisko kandydata, które nie zostało skreślone. Czyli głosowanie przez skreślanie a nie wybór jak w przypadku wyborów parlamentarnych. Jeśli jest kilku kandydatów sprawa jest oczywista - głos bez skreśleń jest nieważny i wszyscy kreślą. Ale jeśli jest jeden kandydat? Sytuacja jest trochę jak z Rejsu Piwowskiego. Wyobraźmy sobie, że do wyborczej kabinki wchodzą podczas aktu wyborczego trzy osoby i... są trzy głosy przeciw. Punkt 11 stanowi: wybór Rektora  [Dziekana także] następuje w głosowaniu tajnym. Tego typu sytuacja to parodia tajności. Albo należy nie dopuszczać do wyborów, gdzie jest jeden kandydat albo... zmusić całe kolegium elektorów do wejścia za kotarę. Stąd moje naiwne pytanie 57-latka. Czy na uczelni karta do głosowania nie może wyglądać normalnie? Dane kandydata i pole, gdzie stawiamy krzyżyk. Podobno uczeni mają kłopot z trafieniem w kratkę na skutek zbyt długiego przebywania w bibliotekach. Ale na tej samej zasadzie mogą źle skreślać. Na przykład same imię lub nazwisko (za krótka kreska) lub podkreślenie (pozytywne wyróżnienie) zamiast skreślenia. Elektorami są też studenci - lekcja, jaką otrzymali od swoich "mistrzów" jest zaiste przednia.

Magia ekspertyz czyli...

Polak też potrafi. Wpis tworzony w cieniu wyłaniającego się z mgły modelu skrzydła smoleńskiego. Sprawa o wiele ponoć prostsza - most a w zasadzie wiadukt. Słynny wiadukt na autostradzie A1. Aby uniknąć potencjalnego procesu sądowego nie wymienię nazwiska, bo już raz pewien niezłomny Antonii Macierewicz nauki polskiej straszył mnie prokuratorem i procesami. Każdy kto umie kliknąć na link doczyta sobie więcej. Otóż pewien uczony najpierw stwierdził o projekcie: w tej chwili nie nadaje się on do realizacji.W następnym kroku uczony mąż otrzymał od inwestora okrągłą kwotę 348 360,66 zł i diametralnie zmienił zdanie. Otóż dzięki odpowiedniemu finansowaniu uczony mógł stwierdzić: Wykonałem szereg szczegółowych obliczeń, które przesądzają o tym, że projekt budowy mostu nadaje się do realizacji. Otóż moim zdaniem wystarczy odpowiednie finansowanie a da się udowodnić w kwestii smoleńskiej prawie wszystko. Wyobraźnia Antoniego M. jest w zasadzie bezgraniczna...

środa, 18 kwietnia 2012

3x Prezes



Prezes PAN udzielił ostatnio dokładnie trzech wywiadów - ten trzeci pochodzi z Polityki. W jednym z wywiadów Profesor Kleiber napisał: do ich [symulacji komputerowych] uznania za wiarygodne niezbędne jest powtórzenie analizy przez inny zespół. Kłopot w tym, że rezultaty tego typu analiz są bardzo wrażliwe na wprowadzane dane określające szczegóły problemu. Oznacza to, że stosunkowo małe zmiany w tych danych mogą w istotny sposób wpływać na końcowe wyniki. Ważny jest też oczywiście wykorzystywany program komputerowy, bo oprogramowania nie tworzy się dla każdej z takich analiz od nowa. Nie mając dostępu do szczegółów analizy, nie sposób w związku z tym uznać jej za w pełni wiarygodną. Nie podejrzewam oczywiście nikogo o manipulację, ale niekompletność danych wejściowych bądź ich niedokładność są czynnikami nakazującymi dużą ostrożność w interpretacji wyników. W innym można znaleźć takie stwierdzenie: choć nie mam dostępu do szczegółów tej analizy i nie mogę uznać jej za przesądzającą. Wszystkie osoby, które choć raz podawały dane do jakiegokolwiek programu znają powiedzenie - garbage in garbage out. Ze śmieciowych danych rzadko powstają rozsądne wyniki. Profesor Kleiber dwa razy pisze o kwestii dostępu do szczegółów analizy a nie wyników. Obrazki widzieliśmy. Ważne jest, jak powstały. Ważne jest, aby analizę tę powtórzył inny zespół. Nic takiego nie miało miejsca, co skłania mnie, by pokazać poniżej dwa obrazki. Są to wykresy izoterm (linii jednakowych temperatur) dla ściany z gazobetonu, w której środku jest żelbetowy słup. Temperatura u góry (na zewnątrz) wynosi -20 a u dołu (wewnątrz) +20. Każdy, kto dotykał zimą szyby w oknie wie, że jest ona chłodniejsza od sąsiadującej z nią ściany. Górny obrazek pokazuje, że w każdym punkcie temperatura jest jednakowa, czyli na spisek producentów izolacji termicznych wmawiających klientom istnienie mostków termicznych, przez co zmusza się ludzi do zakupu zbędnych towarów. Jest to oczywista manipulacja, czego dowodem jest drugi rysunek. Zwykła rzetelność naukowa nakazuje mi, jeśli głoszę, że nie ma mostków termicznych, umożliwić dostęp do szczegółów analizy, czyli... danych wejściowych. Gdzie jest w tym prostym zadaniu rozwiązywanym przez studentów ten haczyk? Otóż aby wykazać brak mostków termicznych przyjąłem złe wartości współczynników, czyli danych wejściowych! Współczynnik h wynosi 8.000 a nie 8000. Cóż, zapomniałem o kropce dziesiętnej...

wtorek, 17 kwietnia 2012

Zmeczenie?

Potrzeby informacyjne naukowcow. Uroczy habilitowany gawedziarz biblioteczny z Krakowa. Dygresje anegdoty. Milo sie slucha. Czekam na zapowiadany fragment o narzedziach. Teraz jest o cwir-cwir i taf-taf i narzedziach cyfrowych.

Seminarium

Pierwszy wyklad o bibliotekach cyfrowych. Ciekawy ale niektore tezy dyskusyjne. Cytowanie internetu be. A jak sa czasopisma tylko w sieci. Inna teza byla ciekawa. Artykuly moga byc zastapione przez naukowe blogi.

Shit happens

Internet mobilny ten powietrza powinien sie nazywac demobilny. Zrobilem wczoraj wpis ktorego nie dalo sie przeslac ani przez domowe wifi ani komorkowo. Nie bylo to nic cennego ale takie numerki wkurzaja. Napawalem sie sukcesem wydawniczym i wyznalem niechec do sprzatania w czym zwierzyniec nie chcial mi pomoc.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Nowe (naj-nowsze) otwarcie?

Ludzie często robią sobie postanowienia z okazji Nowego Roku. A dla mnie to data jak każda inna, umowna. Dlaczego akurat tego dnia kończy się stary a zaczyna nowy rok? Data urodzin to jest to. Zamykamy kolejny rok z własnego życia. Nie czas więc na globalne podsumowania ale na spojrzenie na siebie samego. Dziś oddaję książkę do wydawnictwa, jutro mam kolejny jubileusz a pojutrze zaczynam kolejny etap mojego życia. Więcej żony, zwierzaków, ogrodu, domu i blogowania a mniej tego, na co nie mam najmniejszego wpływu. A jest o czym blogować, aż mnie paluszki swędzą. Dał w sprawie smoleńskiej sam Prezes PAN i to nawet dwukrotnie - raz dla Gazety raz dla Polski.

niedziela, 15 kwietnia 2012

wPIS polityczny

Tak sobie mysle jak by nam dawal popalic Kaczafi gdyby nie mial kota. Kot lagodzi obyczaje choc bywa czasami uparty w trudny sposob.
W sobote byla po porannym deszczu ladna pogoda wiec Docek plenerowal. Wrocil dopiero przed dwunasta. Zjadl sporo chrupek i polozyl sie tuz kolo mnie w lozku. Zasypiajac slyszalem mruczenie i odglosy mycia sie. Pelnia szczescia.
W nocy zgodnie z prognoza padalo. Doc dal sie przekonac ze nie jest to pora na spacer. Wypuscil sobie suke i jak o szostej przestalostukac o dach byl bardziej stanowczy w kwestii spaceru. Teraz uroczo i zapraszjaco zalega na lozku. A ksiazka czeka...

piątek, 13 kwietnia 2012

Barowa pogoda

Wczoraj na chwile zawitala wiosna. Ocieplilo sie na tyle ze na wybory dziekana pojechalem ubrany do figury w moja wyjsciwa czarna marynarke. Wieczorem zaczelo padac. Docek byl jednak niezlomny. Wrocil. Wypuscil suke. Potem chcial wyjsc. Dla swietego spokoju wydalem zgode. Suka sama wrocila do sionki. Kot ciurlal sie zdecydowanie dlugo. Juz spalem i obudzil mnie. Byl troche mokry. Otulilem go koldra liczac na wspolny sen w takiej pozycji. Skubany wybral spanie w nogach i nie bylo mi wygodnie. A dzis buro i ponuro. Pogoda barowa a trzeba jechac na zajecia...

środa, 11 kwietnia 2012

Kolejny etap

Moje dzielko czyli zgodnie z byla ministerialna nomenklatura podrecznik autorski zaliczyl kolejny etap. Calosc jest w zasadzie gotowa. Do zrobienia jest tylko kilka rysunkow i trzy wykresy z arkusza. No i oczywiscie moje ulubione czytanie i poprawianie. A w poniedzialek zrzucam tego klocka w oficynie i zajmuje sie ogrodkiem i domem. Odpoczywam w sypialni ogladajac kolejny raz pierwsza amerykanska szarlotke. Jakie to wielkie a smieszne maja problemy...
Doc kolejny raz na mnie wskakuje na mruczanko i pieszczotki. Czyzby chcial powtorzyc poprzednia noc. Dzis dosyc dlugo lazil i powinien juz byc zmeczony.

Dwaj panowie

Narzadko do blogowania ma chyba limit znakow. Niestety odwrocona kolejnosc zniszczyla napiecie. Wytlumaczylem kocianowi ze jak wpuscil suke to jest. Przyjal to ze zrozumieniem. Wskoczyl na lozko. Pomruczal i poocieral sie. Polozyl sie bynajmniej nie w nogach ale obok mnie i mruczac zasnal. Po czterech latach wreszcie zdecydowal sie na spatki z panem. Super.

Codziennosc

Moje wpisy sa moze lekko nudne i monotematyczne - pisze w zasadzie tylko o zwierzakach. A o czym mam pisac siedzac w domu i pracujac nad ksiazka? Wczoraj bylo nieco inaczej. Z jednej strony wciagnely mnie posmolenskie rocznicowe manewry Kaczafiego. Coz mnie tak zainteresowalo? Po pierwsze skala bedaca odzwierciedleniem skali paranoi calego spoleczenstwa. Po drugie struktura wiekowa gawiedzi. W poniedzialek pod ruska ambasada brylowali mlodzi. Podniecila ich krotka zadyma. Na Krakowskim Przedmiesciu dominowalo pokolenie emerytow. Urobek ksiazkowy byl skromny takze dlatego, ze ogarnelo mnie poswiateczne rozleniwienie wzmozone przez sloneczna pogode i smutek ze musze pracowac w domu nad ksiazka zamiast ogrodkowac.
A na odcinku zwierzatek... Kolejne odslony teatrzyku. Gapa nawet dopraszala sie zeby ja polozyc spac. Docek tradycyjnie domagal sie wypuszczenia Sary. Jak wrocil z sionki i zobaczyl Sare rozwalona na futrzaku zrbil dramatyczne mrau. Wytlumaczylem mu ze skoro ja wpuscil to jest.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Co za dzien...

Moj Samsung Wave z systemem Bada nie jest az taki tragiczny. Moge niego blogowac wiec tablet ostatnio odpoczywa. Jest slonecznie ale chlodno. Docek zrobil pobudke o piatej. A mnie po swiatecznym rozleniwieniu wciaga... Dwuletnia mgla smolenska. Musze sie skoncentrowac
Czas ucieka a skrypt czeka.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Prawdziwi koledzy...

Wieczor ale jeszcze jasno. docek ciurla sie a ja jem kolacje. katem oka widze przez drzwi balkonowe jak maszeruje po tarasie. gdzie docek. za chwile widze jak nasz grubcio wspina sie na siatke kolo blaszaka. koledzy wrocili z wycieczki. za chwile docek pojawil sie w oknie kolo zlewu. nie zdazylem zamknac okna a na parapecie zameldowal sie rudzik. musialem mu wytlumaczyc ze go nie jego dom. docek zjadl i wyszedl na drugi spacer. a godzine pozniej...
jak tylko uslyszalem puszke zbieglem dp kuchni. docek siedzial pod krzeslem i gapil sie w okno. a na parapecie chudzielec rudzik chrupal az echo nioslo. podszedlem powoli nie chcac go sploszyc bo nie wiedzialem jak sie zachowa. przyplaszczyl sie miauknal i zwiekszyl tempo jedzenia. lekki pat. poczekalem az skonczy i wystawilem za okno. czekam na ciag dalszy