środa, 11 kwietnia 2012

Codziennosc

Moje wpisy sa moze lekko nudne i monotematyczne - pisze w zasadzie tylko o zwierzakach. A o czym mam pisac siedzac w domu i pracujac nad ksiazka? Wczoraj bylo nieco inaczej. Z jednej strony wciagnely mnie posmolenskie rocznicowe manewry Kaczafiego. Coz mnie tak zainteresowalo? Po pierwsze skala bedaca odzwierciedleniem skali paranoi calego spoleczenstwa. Po drugie struktura wiekowa gawiedzi. W poniedzialek pod ruska ambasada brylowali mlodzi. Podniecila ich krotka zadyma. Na Krakowskim Przedmiesciu dominowalo pokolenie emerytow. Urobek ksiazkowy byl skromny takze dlatego, ze ogarnelo mnie poswiateczne rozleniwienie wzmozone przez sloneczna pogode i smutek ze musze pracowac w domu nad ksiazka zamiast ogrodkowac.
A na odcinku zwierzatek... Kolejne odslony teatrzyku. Gapa nawet dopraszala sie zeby ja polozyc spac. Docek tradycyjnie domagal sie wypuszczenia Sary. Jak wrocil z sionki i zobaczyl Sare rozwalona na futrzaku zrbil dramatyczne mrau. Wytlumaczylem mu ze skoro ja wpuscil to jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz