poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Prawdziwi koledzy...

Wieczor ale jeszcze jasno. docek ciurla sie a ja jem kolacje. katem oka widze przez drzwi balkonowe jak maszeruje po tarasie. gdzie docek. za chwile widze jak nasz grubcio wspina sie na siatke kolo blaszaka. koledzy wrocili z wycieczki. za chwile docek pojawil sie w oknie kolo zlewu. nie zdazylem zamknac okna a na parapecie zameldowal sie rudzik. musialem mu wytlumaczyc ze go nie jego dom. docek zjadl i wyszedl na drugi spacer. a godzine pozniej...
jak tylko uslyszalem puszke zbieglem dp kuchni. docek siedzial pod krzeslem i gapil sie w okno. a na parapecie chudzielec rudzik chrupal az echo nioslo. podszedlem powoli nie chcac go sploszyc bo nie wiedzialem jak sie zachowa. przyplaszczyl sie miauknal i zwiekszyl tempo jedzenia. lekki pat. poczekalem az skonczy i wystawilem za okno. czekam na ciag dalszy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz