wtorek, 26 kwietnia 2011

Albo ty, albo ciebie...

Na wydziale znowu reforma. W przeciwieństwie do poprzedniej, która trwała ponad trzy lata ta dokonała się przez miesiąc! W marcu Dziekan po raz pierwszy pokazał cała prawdę o sytuacji kadrowej wydziału, którą jak każdy doskonale wie rządzi nieubłagana biologia. Bezsensem jest tworzenie jednostek, które za rok, dwa, trzy lata będą likwidowane własnie z powodów kadrowych. Opcje były trzy: dwa instytuty, 5-8 silnych katedr i zakładów, 13 małych jednostek. Miesiąc trwały rozmowy i dyskusje, w których uczestniczyłem instytucjonalnie jako członek komisji dziekańskiej. Tydzień temu na radzie wydziału po krótkiej i o dziwo mało agresywnej dyskusji dokładnie jednym głosem została przegłosowana struktura dwuinstytutowa. Nasuwa się tu analogia do systemów politycznych - mamy więc system dwupartyjny, bez "planktonu" czyli kilkuosobowych jednostek. A ja mam dylemat, o którym pisałem 17 lat temu z Delft.
Albo ja, albo mnie...
Przypominam sobie lata do habilitacji... Miałem wtedy w plecy w stosunku 0:2. Życzliwy inaczej kierownik i jeszcze bardziej życzliwy inaczej dziekan. Nie było aż tak źle - wyhabilitowałem się, ale w nagrodę za to ci dwaj uczeni zlikwidowali mi moja jednostkę organizacyjna. Ostatnie trzy lata to komfort - życzliwy dla moich pomysłów dziekan i zostawiający mi sporo stopni swobody kierownik. W wyniku środowego głosowania dojdzie mi ogniwo pośrednie - dyrekcja instytutu, który jest niestety zlepkiem jednostek mających w tradycji bardziej konflikt i walkę niż współpracę. Gdzie drwa rąbią tam... mogą uszkodzić gajowego. Stąd ten dylemat - albo ja, albo mnie... Cóż, życie bez problemów to jak... piwo bezalkoholowe!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz