sobota, 24 marca 2012

Trudne sprawy...

Inwentaryzacje powiedzmy przezylem. Powiedzmy bo mam braki, ktorych nie odpuszcze, ktore na bank wyjasnie. Facio, ktory to robi leczy tym kompleksy. Sugerowalem, ze mozna to zrobic kameralnie. Uparl sie ze musze okazac sprzet, ze komisja, protokol. Mowiac delikatnie gowno. Facio cos tam usilowal nalepic raczej losowo a gdy dla swietego spokoju usilowalem w to miejsce wstawic wlasny prywatny monitor zostalem ofukniety i pouczony. Facio na koniec rozbroil mnie pytaniem czy mi nie zostala jakas resztka kasy w statucie. Szczyt bezczelnosci i burdelu. Jedna z drukarek spisanych wczoraj na bank nigdy nie byla moja. Skoro ludki chca jaj i rozrywki beda ja mialy. Bedzie to strata czasu dla wszystkich.

Gdy ja sie inwentaryzowalem zwierzyniec siedzial w domu. Kot jeszcze w polsnie wyprysnal przez sionke do ogrodu ale spryciul sprawdzil czy okno jest otwarte. Jak gadalem na Skype z Metz wrocil. Wypuscilem wiec panienki. Kot spal juz w klateczce ale spacer suk zmobilizowal go i byly nocne manewry. Jak wrocil zrobilem mu ustne pouczenie. Zasnal grzecznie... w nogach lozka.

Pobudka byla juz przed czwarta. Byly negocjacje ale jak zwykle przegralem. Po prawie dwoch godzinach laskawca wrocil i oczywiscie odbylo sie kultowe i rytualne wypuszczanoe suk. Teraz jest chwila spokoju.


Published with Blogger-droid v2.0.4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz