sobota, 5 marca 2011

Biedny stryju...


Kelus śpiewał - miało być o jeżach, nie o komunistach. Miało być o dzisiejszym dniu teściowej a nie o polityce. Ale cóż... Rano do kawki (jest szósta nad ranem...) usłyszałem Donka, jak dyplomatycznie odpowiadał na temat ułaskawienia przez Prezydenta Kaczyńskiego wbrew opinii Prokuratora Generalnego wspólnika biznesowego swojego zięcia. Nie czytałem tego, to niemożliwe, to jakieś przekłamanie... He, he, he... Oj wybuchnie granat w tym szambie! Ale po kolei...
Podobno (nie chce mi się sprawdzać) były mąż Martusi de domo K. został pozbawiony prawa widzenia się z córką. Ki diabeł... Alkoholik, damski bokser, pedofil. Nie, podobno nie jest biologicznym ojcem! No i ciekawostka przyrodnicza. Martusia zaliczyła niepokalane poczęcie? Bajka. Na potrzeby kampanii prezydenckiej 2005 potrzebna była ładna fotka rodzinna i była. No bo jakby to wyglądało - prezydent wszystkich Polaków (i Radia Maryja) i... panna z dzieckiem. tego ciemny lud by nie kupił. Murzyn zrobił swoje, murzyn odszedł. A swoja droga o kim to OjDyr powiedział wiedźma? Matka, córka, ta sama skórka...
No i pojawił się nowy zięciu. Też zapylił przed czasem. Swoją drogą... Ma Martusia pecha! Lechu powiedział mu - synu, nie mów mi panie prezydencie. No i tatuś ułaskawił wspólnika. Widać synek (zięculek) z córcią ładnie poprosili. A teraz jak to wybuchnie Jaremu...
Ponieważ siadł kanał z komercyjnymi programami jak w PRL jestem skazany na... TVP w różnych wariantach. No i słyszę Jarego jak krytykuje ministra rolnictwa Sawickiego. To kiepski minister, nic nie potrafi załatwić na rządzie, nic nie potrafi załatwić w unii. I tak kilka razy o załatwianiu. W czasach PRL załatwiałem sobie radio do samochodu i benzynę. Jary ma bardzo głęboki korzeń rodem z PRL. Zresztą, część zakonu PC to ex PZPR. Za chwilę słyszę Sawickiego. Pan Kaczyński mówi jak aparatczyk z czasów PRL. Teraz nic się nie załatwia - teraz się negocjuje.

3 komentarze:

  1. No tak... Wpisy Roberta zrobily sie mocno monotematyczne...

    Po tym jak rano zalatwilam sprawe bankomatu, ruszylam w strone Old Town niebieska linia tramwaju. roche czekalam na przystanku, ale potem tramwaj juz jechal szybko. Dotarlam na miejsc troche po dziewiatej. Poczatkowo bylam troche rozczarowana - miejsce przypominaly taki Williamsburg dla ubogich, ale potem okazalo sie calkiem mile.

    Byly wspaniale kaktusy i cudowna hacjenda na lunch z widokiem ta tance. O 11.00 wzielam darmowy tour po miasteczku, gdzie dowiedzialam sie nieco wiecej o historii San Diego. Zaczelo sie oczywiscie od hiszpanskiej misji. Wszyscy, jako przyklad katolickiego okrucienstwa podaja hiszpanskich konkwistadorow. Jakos nikt sie nie zastanawia, ze obecnie duza czesc mieszkancow Ameryki Poludniowej, to potomkowie miejscowych Indian. Calkiem odwrotnie niz w ameryce Polnocnej kolonizowanej przez protestantow....
    Tu hiszpanski plan byl podobny: nawrocic miejscowa ludnosc na katolicyzm i zrobic z nich wiernych poddanych krola Hiszpanii, uczac ich po drodze przydatnych rzeczy. Oczywiscie dzis mowiloby sie o niszczeniu miejscowej kultury itp, ale jak na tamte czasy podejscie bylo dosc humanitarne. I choc warunki byly dosc ciezkie - slabo z zywnoscia i zaopatrzeniem w innem potrzebne rzeczy, to mimo wszystko jakos szlo do przodu. Nie bez utarczek z miejscowymi.

    Potem byly czasy meksykanskie, i na koniec amerykanskie. Wieksze bitwy omijaly San Diego. O niepodleglosci Meksyku ludzie dowiedzieli sie rok po fakcie. Wojna miedzy Stanami i Meksykiem tez nie za bardzo zahaczyla o San Diego,oprocz przybycia batalionu Mormonow, ktory pobudowal troche budynkow z cegly. Nie bede przynudzac. W kazdym razie atmosfera Old Town San Diego przypomina filmy o Zorro i sierzancie Garcii.

    Po pieszej wycieczce udalam sie do upatrzonego miejsca na lunch, gdzie przy muzyce na zywo spozylam bardzo smaczne enchilladas tym razem z serem i kurczakiem. Tym razem zamowilam Corone, potem troche zalowalam ze nie Margeritte. Moze innym razem. Poniewaz jesli chodzi o Old Town czulam sie juz nasycona, zachecona opowiescia przewodniczki postanowilam podjechac tramwajem dalej w glab Mission Valley, do miejsca Mission San Diego - pierwszej misji katolickiej w Gornej (Upper) Kaliforni.Nie mialam zadnej mapy, ale popytalam sie i trafilam. Mysle ze bylo warto - kosciolek i zabudowania o bialych murach, z biala dzwonica - znowu jak z filmow. No i urocze kwiatki pustynne.

    Po misji powrot do San Diego Downtown i zaplanowane zakupki. Placilam karta kredytowa i wszystko poszlo sprawnie. O 17.15 bylam na sobotniej mszy niedzielnej w katedrze, a teraz mam zamiar zrobic checking na lot i jak sie uda wydrukowac boarding passy.

    Ludzie w USA sa mili dla przyjezdnych - chetnie pomagaja. Dzis rozmawialam na poczcie z czlowiekiem ktory byl tam jakby ochroniarzem. Spytal sie oczywiscie skad jest moj akcent (oni czasem zadaja takie smieszne pytanie), wiec mowie ze z Polski. A on na to czy wiem, gdzie jest stolica Polski w USA. No to ja ze chyba w Chicago. Odpowiedzial - wszyscy tak mi mowia, ale tak na prawde to jest w Bufflo i tu wymienil nazwe jakiegos miasta, ktorego nie jestem w stanie powtorzyc. Mowi: Jestem stamtad i wierz tam wiekszosc to Polacy.

    Potem jeszcze zagadal to mnie jeden czlowiek jak wracalam ze mszy. Nawet chetnie z nim porozmawialam bo po dodze byly grupki bezdomnych, niezbyt zachecajace do samodzielnego spaceru. Ten tez mial kontak z Polska. W Nowym Jorku jego szefem byl polski Zyd. Mowil ze jesli podoba mi sie San Diego, to powinnam zobaczyc Seatle.

    No to teraz koniec pisanie i do pakowania i checkowania
    Zal odjezdzac - zrobila sie na prawde letnia pogoda. Moze jeszcze z samego rana pojde na spacer nad zatoke

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Pakowanie bylo troche ciezkie, bo przybylo nieco rzeczy. Dobrze ze dali duza torbe konferencyjna.
    W kazdym razie chyba sie udalo.

    Za to check-in sie nie udal. Trzeba bedzie jutro na lotnisku

    Jutro rano zrobie sobie spacerek nad zatoke

    K.

    OdpowiedzUsuń
  3. A w Chicago pada snieg. Jednak jutro ma byc raczej slonecznie, wiec powinnam dac rade

    K.

    OdpowiedzUsuń