czwartek, 31 marca 2011

Finis Coronat Opus...

Jakie dzieło, taki koniec... Kończ waść, wstydu oszczędź... Prawdziwych mężczyzn (i konferencje) poznajemy po tym, jak kończą. Wczoraj na obradach plenarnych były same ruskie, prezenterzy i ja. Ruskie coś chyba świętowały, bo były nieco zmęczone. Ktoś podobno widział kiedyś w hotelu ruskiego uczonego z walizką wódki - biez wodki nie razbiriosz... Szczególnie zmęczona, co już było widać podczas hotelowego śniadanka była cyryliczna blondyna, ta mniejszego rozmiaru. Po tej dużej nie było niczego znać - ma większa pojemność...
Mirek o amerykańskiej delegacji mówi czwarta liga. Poczułem się dumny - nawet Dolcan Ząbki, sportowa duma i chluba powiatu wołomińskiego gra w pierwszej lidze. Występowała parka z komitetu organizacyjnego i naukowego. W nagrodę czy za karę? Najpierw mąż swojej żony gaworzył o tym, jak zakładał ze studentami wodociąg w Ekwadorze, a ja zastanawiałem się, co to ma wspólnego z kształćeniem inżynierów na rzecz społeczeństwa informacyjnego. Potem była żona swojego męża o imieniu Thereza (latynoski element?) i mówiła o tym, o czym ja mówiłem... sześć lat temu. Zagadnąłem ją, mam (chyba nie zgubiłem...) jej wizytówkę, sprawdzę ją.
Sesje tematyczne (techniczne według organizatorów) odbywają się ... losowo. Łączone są po kilka, a nawet po połączeniu brak jest prelegentów. Ponieważ nie zabrałem programu kryterium miałem proste - mniej ruskich na sali. W jednej była ponad dziesiątka (zabrakło mi palców...) w drugiej trójka, wybrałem mniejsze stężenie. Od kiedy przestaliśmy być wasalem sowietów wolę wino i piwo zamiast wódki. Pierwszy był ruski z Kaliningradu, sympatyczny, kiedyś zagadnął mnie pod hotelem, bo mu się delegacja zagubiła. Opowiadał o szkole morskiej, a ja nawet nie usiłowałem doszukiwać się związków z tematyką konferencji. Ogólny był - kształcenie inżynierów. Potem nastąpiła zmiana sali - nie działał projektor i ruski zrobił przemówienie z kartki. Niemiec z Hamburga, ten którego poznałem na muzycznym koktajlu mówił na temat ... zrównoważonego rozwoju. Też mógłbym opowiedzieć takie rzeczy... Trzecia w kolejce Słowaczka ... straciła głos. Tak więc zamiast ośmiu były dwa referaty. Chciałem zmienić salę, ale ta druga była napakowana ruskimi w opór. Właśnie przemawiał rektor z Kazania, oczywiście po rusku, tłumaczyła go kolejna z ekipy panienek... profesorek. Zszedłem na dół - ulewa. Kawy już nie było. Zagadnąłem nową ostać wśród organizatorów - młodą dziewuszkę, którą zapytałem gdzie mogą kupić parasol i jak nie w Brazylii otrzymałem pełną informację. Potem pogadałem z Portugalką, tą z pierwszego dnia. Spytała się, czy wszystko OK. Ze mną tak, z konferencją... Tu zawiesiłem głos. Potem uświadamiałem ją na temat polsko ruskich relacji i katastrofy smoleńskiej.
Obiadek spożywałem oczywiście z Mirkiem. Był na tej ruskiej sali i nie odpuścił rektorowi. Zadał proste pytanie i ... usłyszał 20 minutowy referat na zupełnie inny temat. Zjadłem sporo, bo miałem w planie piesze zwiedzanie. Udało się też w towarzystwie Mirka wyśledzić sklep z parasolami. Ceny wystartowały od 89 Reali. Kupiłem model za 26 i... przestało padać. Ponieważ sporo zjadłem poczułem wolę nadania paczki. Wróciliśmy więc z Mirkiem na sale obrad. Dowiedziałem się od niego, że nie będzie bankietu, bo nie ma chętnych. Chociaż byli chętni - my dwaj - nie było żadnej sesji technicznej. Zastanawiam się, czy poza organizatorami ktoś był na zakończeniu....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz